Jan Gałach od lat odważnie i konsekwentnie krzewi na polskim gruncie jambandowe granie. Udało mu się zebrać wokół siebie bardzo zdolnych muzyków, którzy są w stanie wcielać w życie jego muzyczne pomysły i wizje. Płyta, będąca fonograficznym debiutem formacji Jan Gałach band, mieni sie wieloma odcieniami, mieszają się style, gatunki i klimaty. Na otwarcie urocza, melodyjna piosenka (Aurora) podana w bardzo przystępnej formie, z dodającą lekkości i zwiewności wyjątkową partią akustycznych skrzypiec i wiolonczeli. Niejako na drugim biegunie Woman to ponad dwunastominutowy, rozimprowizowany kolos utrzymany w duchu hippisowskich zespołów lat 60. Pomiędzy nimi cała paleta barw, odcieni i nastrojów – mroczny rocker prowadzony basowym pulsem (Hyde), pięknie zaśpiewany przez Karolinę i Macieja Balcara, poetycka piosenka jakby wprost z krainy łagodności (Ostatnia jesień), bluesujący Night & Delight czy tez pędząca na złamanie karku instrumentalna Cytrynówka. Wszystko to zagrane z dużym polotem i swobodą, okraszone jazz-rockowymi inkrustacjami. Jedyna w swoim rodzaju Karolina Cygonek czaruje swoim głosem zabierając słuchacza a to w poetycką krainę łagodności a to gdzieś do ery hippisów. Strona instrumentalna płyty zapiera dech w piersiach. Pierwsze skrzypce (nomen omen) gra rzecz jasna Jan Gałach stosujących różne brzmienia instrumentu od mocnych, soczystych wręcz gitarowych dźwięków aż po te cieplutkie, aksamitne tony. Dzielnie mu sekunduje Borys Sawaszkiewicz. Jego solówki czy to na Hammondzie czy pianinie Fendera to po prostu małe, misternie zbudowane dzieła sztuki. To nie jest płyta dla wszystkich, a już z pewnością nie dla muzycznych ortodoksów zapatrzonych w czystość gatunku. To jest płyta dla ludzi z otwartą głową, chętnych by dać się porwać przez wartki nurt muzyki. Bo ta muzyka porywa!